Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

You are not connected. Please login or register

Téléphone rose

2 posters

Go down  Wiadomość [Strona 1 z 1]

1Téléphone rose Empty Téléphone rose Sob Gru 28, 2013 9:07 pm

IV Republika Francuska

IV Republika Francuska

Siedział przy biurku w swoim gabinecie i zastanawiał się co zrobić w obecnej sytuacji. Cisza domostwa zdawała się nie pomagać mu w wymyśleniu odpowiedniego rozwiązania. Nad czym tak dumał? Otóż, dzisiejszego dnia, miała przybyć do jego posesji jedna z najbardziej irytujących osób z jaką miał do czynienia od początku swojego istnienia. Choć czas spędzony w dzieciństwie wspominał raczej miło, tak dalsze losy były dla niego ciężkie do strawienia. Przymknął oczy, problem wciąż pozostawał, a wyjścia jak nie było tak nie było. Dzisiejszego dnia, ominie go jeden z najbardziej wyczekiwanych wieczorów tej zimy. Francuz zerknął tęsknie na ulotkę, a zapowiadał się taki udany odpoczynek w towarzystwie pięknych kobiet. Ale nie, musiał obgadać z Arthurem sprawy ostatnich powodzi. Przeklął w myślach. Ostatnimi czasy tak bardzo mało czasu miał dla siebie i swoich przyjemności. W dodatku specjalnie załatwił sobie przepustkę na tą sobotę! Ale jak złośliwości to tylko od Anglika… Że też nie mógł przylecieć w innym terminie. Westchnął. O wcześniejszym zakończeniu spotkania też nie było co mówić. Kolejny samolot z Paryża do Londynu był dopiero następnego dnia, więc Brytyjczyk pewnie zostanie u niego na noc. Może uda mu się go przekonać co do wspólnego wyjścia? Wszakże Mouling Rouge lubiane było przez wszystkich. A on był nawet skłonny zapłacić za tą angielską cholerę, byle by tylko mieć okazję tam pójść. Nawet jeśli miałby później wynosić pijanego i rozwrzeszczanego Kirklanda o własnych siłach. Tak zwykle kończyły się ich wszystkie wyjścia. Ale tym razem Francis wiedział, że będzie warto.
Z rozmyśleń wyrwał go dzwonek do drzwi. Z małą nadzieją ruszył do drzwi. Kto wie, może francuska siła perswazji tym razem złamie opór Anglika? Chwilę później już otwierał je z nieco sztucznym uśmiechem.
- Bonjour Angleterre. Wejdź. - mruknął dość pogodnym tonem przepuszczając go w drzwiach. Tak, zapowiadał się naprawdę ciekawy weekend.

2Téléphone rose Empty Re: Téléphone rose Sob Gru 28, 2013 9:45 pm

Anglia

Anglia

To zdecydowanie nie było tak, że Anglia cieszył się na możliwość spotkania Francji. Gdyby kiedykolwiek doszedł do takiego wniosku, musiałby się niezwłocznie udać do najbliższej poradni psychologicznej (albo psychiatrycznej) by ogłosić, że ostatecznie lata silnego stresu odbiły się na jego zdrowiu umysłowym. Na całe szczęście tak nie było, a dowodem tego był fakt, że ledwo postawił stopę na francuskim gruncie, już zaczął przeklinać. Zaczęło się niewinnie, gdy pracownicy lotniska zapomnieli wyładować jego małej walizki podróżnej. Szczęśliwie błąd ten został przyuważony zanim jego garnitur na zmianę i komplet bielizny wyleciały z powrotem do Londynu. Później było jeszcze kilka sytuacji (głównie związanych z faktem, że bariera językowa we Francji uderzała człowieka po głowie mocniej niż krzesłem, a Arthur miał na tyle dumy w sobie by nie przyznawać się do płynnej znajomości francuskiego), które jednak ostatecznie doprowadziły go pod Francisowy próg.
Trudno jednak było oczekiwać uśmiechu na jego twarzy (nie, żeby było to coś nowego).
– Witaj, Francjo – powiedział krótko, gdy w za otwieranymi drzwiami zobaczył twarz starego wroga.
Gdyby wiedział, że wspólne interesy sprawią, że będzie musiał oglądać go tak często, może zastanowiłby się dwa razy, zanim zrzekłby się polityki izolacjonizmu.
Przeszedł przez próg i rozejrzał się krytycznie po tym, co zastał w środku. Kirkland nigdy nie popierał gustu Bonnefoya. Po prawie ich zmysły estetyki różniły się jak ogień i woda.
Najprawdopodobniej Kirkland po prostu go nie posiadał, ale przecież nie przyznałby się do tego głośno.
- Masz może jakąś herbatę? Nie jest to najcieplejszy miesiąc tego roku – westchnął, zdejmując skórzane rękawiczki i zsuwając z ramion płaszcz.

3Téléphone rose Empty Re: Téléphone rose Sob Gru 28, 2013 11:42 pm

IV Republika Francuska

IV Republika Francuska

- Oczywiście, już szykuję - Oh, proszę. Wchodzi i od razu herbatki żąda. Przez jego twarz przemknął grymas, ale pokornie gdy tylko wprowadził go do salonu pomknął po drodze do kuchni by wstawić wodę. Byle by tylko nie marnować czasu i skończyć jak najszybciej. Poza tym, jako dobry gospodarz musiał zachowywać się kulturalnie.
W kuchni zaczął się zastanawiać jak nakłonić Anglika do wyjścia do klubu. Przecież nie powie mu "Dzisiaj idziemy do klubu. A jak się nie zgodzisz to i tak Cię tam zatargam." O, nie. To musiało być naprawdę subtelne i we francuskim stylu. Nawet specjalnie zostawił na stole ulotkę informującą o atrakcjach wieczoru. Ale wątpił by Arthur sam zaproponował spędzenie czasu wieczorem w bardziej przyjemnych miejscach niż jego dom. Nie żeby jego dom nie był przyjemny. Sam go urządzał i czuł się w nim naprawdę dobrze, jednak spędzenie nocy w towarzystwie ślicznych tancerek była o wiele bardziej urzekająca niż wnętrze jego domostwa.
Po kilkunastu minutach wrócił z herbatą dla Kirklanda i czarną kawą dla siebie. Usiadł na kanapie i zerknął na mężczyznę.
- Jak Ci minął lot? – zagaił uprzejmie. Trzeba było wprowadzić go w dobry i spokojny nastrój. Na początek mało znaczący temat, a później przejdziemy do meritum.  Był zupełnie nieświadomy tego, iż właśnie tym pytaniem, może sprowadzić się na manowce. Sam w owej „barierze językowej” nie widział niczego złego. Ba, to nawet lepiej wyszło! Dzięki temu każdy obcokrajowiec wiedział gdzie jego miejsce. A wartość języka francuskiego zostawała dobitnie podkreślona.

4Téléphone rose Empty Re: Téléphone rose Nie Sty 05, 2014 1:57 pm

Anglia

Anglia

Kiedy płaszcz zawisł w przedsionku, Anglia skierował swoje kroki do salonu. Przerażająca mogła się wydać myśl jak dokładnie zna to miejsce. Oczywiście Francis mógł się w tej kwestii odwdzięczyć pięknym za nadobne – Arthur do dzisiaj nie rozgryzł, jakim cudem Żabojad tak dobrze zna się na układzie pomieszczeń w jego domu pod Londynem.
Kiedy Francja wrócił z dwoma filiżankami, wyspiarskie państwo skinęło z aprobatą głową, choć na moment zawiesiło czujne spojrzenie na gospodarzu. Wprawdzie nie zaczęła się jeszcze rozmowa i nie padło nic ponad zdawkowe przywitanie, jednak Anglia nigdy nie ufał Francji. Zwłaszcza wtedy gdy ten drugi był miły. To słowo w ich słowniku w ogóle nie powinno występować.
A potem padło pytanie i Francis Bonnefoy zarobił urokliwie rzucone spode łba pytanie, które w jednej chwili mogło mu uświadomić, że właśnie nieświadomie wdepnął na minę, która rozrywa go teraz na drobne kawałeczki.
Znajomość z Arthurem Kirklandem przypominała właśnie takie pole minowe, które dość nadgorliwie zostało zużytkowane.
- Sam lot nie był niczym szczególnym – odparł po chwili groźnego milczenia. – Ale twoi ludzie mogliby nareszcie nauczyć się jakiegoś przyzwoitego języka – parsknął, przewracając oczyma.
Wziął do rąk filiżankę i upił nieco gorącego płynu, wdychając przy tym herbaciany aromat.
- Próba dowiedzenia się od nich czegokolwiek graniczy z cudem.

5Téléphone rose Empty Re: Téléphone rose Pon Sty 06, 2014 5:26 pm

IV Republika Francuska

IV Republika Francuska

Otóż owa znajomość angielskiego mieszkania brała się stąd, że to właśnie Francis najczęściej po ich wyskokach do barów musiał targać o własnych siłach spitego i rozśpiewanego Arthura. Ich każde wyjście kończyło się prawie tak samo, a że Francuz schlanie się do nieprzytomności uważał za ordynarne, pił mało. Dlatego miał jeszcze tyle świadomości by zaprowadzić go pod wskazane miejsce. Gdyby nie to, że zawiązało się między nimi coś na kształt przyjaźni, już dawno zostawiłby go skamlącego o jeszcze jedną kroplę rumu pod barem. Kilkanaście takich wypadów pozwoliło mu się nauczyć poruszać po domu Kirklanda niemal z zamkniętymi oczami. A już zwłaszcza gdy chodziło o znalezienie miski, wiaderka czy jakichś środków przeciwko bólowych na dzień kolejny. Bowiem Anglik z bolącą głową, był jeszcze bardziej upierdliwym Anglikiem niż zazwyczaj. Cały czas lekki i pogodny uśmiech nie schodził z jego twarzy.
Słysząc odpowiedź Anglika uniósł brew. Poruszanie tematu języków przy nim, również nie było zbyt dobrym pomysłem. A miało być tak pięknie.
- To, że brzydzą się nimi posługiwać nie znaczy, że ich nie umieją – wzruszył ramionami z lekka obojętnie wyrażając swój sprzeciw. Jedynie Francuzi mieli na tyle tupet, by bronić swojego ojczystego języka.
- Sam równie dobrze mógłbyś zacząć porozumiewać się po francusku. To o wiele łatwiejsze i przyjemniejsze. I dla Ciebie i dla moich ludzi – przelotnie zerknął na ulotkę. Leżała tak jak ją zostawił. Chłopak nawet nie zadał sobie trudu by ją podnieść. Jęknął mentalnie zawiedziony. Dlaczego ciekawość Anglika właśnie w tej chwili musiała siedzieć uśpiona?
- Poza tym, to właśnie przez Ciebie teraz są takie problemy. Ciebie i kolonizację Ameryki. Teraz większość ludzi mówi po angielsku. Za grosz finezji i smaku – mruknął zanim zdążył ugryźć się w język. Przelotnie ponownie zerknął na ulotkę. Czy Arthur nie widział jak kobieta na zdjęciu filuternie się do niego uśmiechała i zachęcała do zabawy? Przygryzł wargę. Chyba sam będzie musiał go powiadomić o ich wyjściu.
- Z resztą, nieważne. Pomówmy o tym, co Cię dzisiaj do mnie sprowadza. Później w ramach kontynuacji wybierzemy się w pewne miłe miejsce – za późno, teraz kiedy to on zadecydował, Anglik nie miał za wiele do gadania.

6Téléphone rose Empty Re: Téléphone rose Pon Sty 27, 2014 6:02 pm

Anglia

Anglia

Zapewne o przyczynach, jakie zmusiły Francisa do zapamiętania układu pomieszczeń w domu Anglii ten by wiedział, gdyby nie fakt, że z takich eskapad naprawdę mało pamiętał.
Na szczęście lub też jego brak.
- Powiedz to swojej obsłudze na lotnisku – warknął. – Byłoby lepiej, gdyby się nie brzydzili. Poza tym… Jak można brzydzić się przyzwoitego angielskiego – westchnął. – W końcu używają francuskiego, więc gorzej już nie będzie – skwitował swoją wypowiedź kwaśnym uśmiechem.
Coś w jego głowie mówiło, że przecież nie powinien być kąśliwy. Przyleciał tu w sprawach państwowych, a nie po to, by pokłócić się ze starym wrogiem, a obecnie sojusznikiem. A jednak… Cóż, cały dzisiejszy dzień sprawił, że Anglia musiał werbalnie wyrazić swoje niezadowolenie. Francis był idealnym do tego celem. Na wzmiankę o francuskim skrzywił się nieznacznie. Oczywiście, że język ten opanował w dostatecznym stopniu, by potrafić się komunikować (w końcu był taki okres, że inaczej nie dało porozmawiać się z jego własnym władcom), ale mimo to nie lubił się do tej umiejętności przyznawać. I była to chyba jedyna zdolność, którą się nie szczycił. Poza tym i tak największy użytek robił podczas wojen z francuskich obelg. W końcu zawsze istniało ryzyko, że tych angielskich Francja może nie zrozumieć.
- Dzięki temu łatwiej dogadać się w cywilizowanym świecie, Bonnefoy. Powinieneś mieć tego świadomość – zauważył ostro. – Sprawy? Polityka, jak zawsze. A co innego – przewrócił oczyma i opadł do tyłu na oparcie, rezygnując ze sztywnej postawy.
Był naprawdę zmęczony i coś w tonie Francji sugerowało, że powinien przygotować się na więcej. Dopiero teraz mimochodem spojrzał na leżącą na stole ulotkę. Nawet jeśli błysk zainteresowania przemknął przez jego oczy, był zbyt wyczerpany by dać po sobie cokolwiek więcej poznać. Kiedy jednak padła propozycja, zesztywniał gwałtownie i zmrużył oczy.
- Miłe miejsce? – powtórzył.
Nie, żeby pierwszy raz wybierali się po pracy w jakieś miejsce. Ku utrapieniu Arthura dla niego zazwyczaj nie kończyło się to dobrze. Ale zazwyczaj był to po prostu pub lub jakaś paryska winiarnia. Rzadko więc kiedy używał do ich określania słowo „miłe”.
Przekrzywił lekko głowę.
- Co znowu wymyśliłeś?

7Téléphone rose Empty Re: Téléphone rose Sob Lut 01, 2014 6:53 pm

IV Republika Francuska

IV Republika Francuska

Czasami naprawdę cieszył się, że Anglik ma tak słabą głowę, że nie pamięta tego co robili poprzedniego wieczoru. Dzięki temu miał jeszcze lepszą zabawę, gdy struty Arthur budził się następnego dnia i pytał o to co działo się wieczorem. Wtedy miał naprawdę wielkie pole do popisu, ot tak, z czystej złośliwości.
Zawsze jakiekolwiek spotkania zaczynali od wymiany kąśliwych uwag, prowadzących do mniej lub bardziej zażartych dyskusji, w których jeden starał się wyprowadzić drugiego z błędu. Taka już po prostu była ich tradycja. Ciężko było bowiem odwyknąć od starych przyzwyczajeń. Tak było, jest i zapewne będzie. A przecież ich stosunki i polityczne i prywatne miały się dość dobrze. Francis nie był osobą, której łatwo było schować dumę do kieszeni nawet dla własnych interesów. A skoro Anglik odpowiedział na zaczepkę czuł się w obowiązku by odpowiedzieć mu równie kąśliwie.
-Albo to twój francuski brzmiał jak jego marna podróbka, cheri - odbił piłeczkę. Wzruszył ramionami, w końcu to nie była jego wina, że francuski naród nie przepadał zbytnio za mową sąsiada.
- Ależ non! Widzisz mon ami, do francuskiego potrzeba pasji, zaangażowania i naprawdę wielkiej precyzji. Nie każdy może się nim posługiwać. To język ludzi wyrafinowanych, ktoś taki jak ty tego nie zrozumie. To smutne, że dzisiaj ludzie idą w kierunku tego co jest łatwiejsze - mruknął nieco zawiedzionym tonem po czym upił łyk kawy. Mocna, czarna, która od razu potrafiła postawić go na nogi. Byli "zaprzyjaźnionymi wrogami", zaczym mógł sobie pozwolić w stosunku do niego na większą złośliwość i mniejszą ufność niż do zwykłego przyjaciela.

Parę godzin później

Już jakiś czas siedzieli w tym klubie. Obowiązki i sprawy państwowe po niewielkiej kłótni dotyczącej jakości języka francuskiego i angielskiego załatwili dość szybko. W każdym razie jak na nich obojga było to naprawdę ekspresowe tempo. A na spektakl spóźnili się tylko pół godziny, czego Francis przez pierwsze minuty pobytu w lokalu nie mógł wybaczyć Arthurowi. Jednak w momencie kiedy na scenie pojawiły się kobiety, a na ich stolikach zawitały lampki wina i masa innych alkoholi, irytacja dość szybko mu przeszła. Wodził wzrokiem za każdym, nawet najmniejszym ruchem dziewcząt. Był naprawdę zadowolony tym, że jednak udało mu się tu pojawić. Co jakiś czas zerkał tylko na Anglika i przerażająco piętrzącą się ilość pustych kufli. Miał tylko nadzieję, że nie narobi mu wstydu, zwłaszcza teraz. W tym czasie udało mu się nawet zdobyć kilka ważnych numerów od tancerek, a także bardzo atrakcyjnej czarnowłosej siedzącej przy barze. Szkoda tylko, że akurat dzisiaj musiał gościć Brytyjczyka. Kto wie czy panie nie zgodziłyby się na trójkącik z nimi? Tak czy tak nie widział szans nawet by jakaś kobieta zechciała z nimi zostać, Paryżanki skutecznie były odstraszane, przez krzaczaste brwi jego towarzysza. Westchnął, to było takie niesprawiedliwe, że musiał cierpieć przez pokazywanie się w jego towarzystwie.

8Téléphone rose Empty Re: Téléphone rose Nie Mar 30, 2014 11:40 am

Anglia

Anglia

Arthur na końcu języka miał stwierdzenie, że Francis doskonale wie iż jego francuski jest nienaganny (nie licząc koszmarnego, angielskiego akcentu, którego rzecz jasna Anglik nie zauważał), ale zmiął to uwagę w ustach, bo równała się przyznaniu do dawnych czasów. Tych, w których jego władcy wywodzili się z Francji, a on sam miał zbyt duże koneksje z Żabojadem, by chciał o tym rozprawiać.
Dlatego po prostu przewrócił oczyma.
- Powinni mówić po angielsku – stwierdził za to szorstko. – Jak w każdym innym, cywilizowanym kraju. To język międzynarodowy i uniwersalny.
I koszmarnie brzmiący we francuskich ustach. I amerykańskich. I we wszystkich innych nie będących rodowitymi Anglikami, ale na to już nic nie mógł poradzić.
- I bardziej zrozumiałe – dopowiedział, kwitując cały, francuski monolog teatralnym westchnięciem. – Twój język mógłby mieć chociaż jakiś sens, ale niestety. Nawet tego musiałeś go pozbawić.
Dopił do końca herbatę i odstawił filiżankę na stół.
Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że chociaż teraz się kłócą, wieczorem faktycznie wyjdą na miasto. Chociaż… Gdyby ktoś teraz o to go zapytał, gorąco by zaprzeczył.
Tak już to między nimi bywało.

Poirytowanie – stały punkt programu w spotkaniach z Francisem, ustąpił tak szybko, jak szybko Arthur wlał w siebie pierwsze dawki alkoholu. Oczywiście, zaczął kulturalnie. Wino i łaskawy wzrok na powabne paryżanki, kuszące apetycznymi piersiami lub „przypadkowo” wysuwającą się piersią przy skomplikowanych układzie tanecznym. Musiał przyznać, że właścicielom lokalu udało się znaleźć naprawdę piękne okazy przedstawicielek ładniejszej płci. Kilka z nich przykuło uwagę Arthura nieco egzotycznymi rysami twarzy – najpewniej efekt mieszanych małżeństw osób szukających szczęścia w północnej Afryce.
Poza tym wcale nie uważał, by jego brwi odstraszały kobiety. Przynajmniej te właściwe. Tym bardziej, że nadrabiał innymi walorami. Tch.
Oczywiście, że złapał spojrzenie Francisa więcej niż jeden raz. Na początku go to drażniło. Potem było mu obojętne, gdy umysł zaginął w alkoholowych oparach, a spojrzenie przykuło się do kobiet i uznało je, za znacznie atrakcyjniejszy widok od twarzy Francuza. Wbrew pozorom Arthur także potrafił sobie zjednywać kobiety, choć raczej nie robił tego po alkoholu. I dla kobiet z innych krajów mógł wydawać się nudny przy pierwszym spotkaniu.
Szczegół. Kiedyś każda potrafiła być jego. Że kiedyś był znacznie mniej powściągliwy, a zamiast tego bardzo sugestywny – o to teraz nie dbał.
Pirackie czasy, współczesność. Wszystko to zamazywało się, gdy do głosu przyszły alkoholowe trunki.
W pewnym momencie nawet oparł głowę na splecionych dłoniach, a po jego twarzy zaczął błąkać się zawadiacki uśmiech (zły znak). Spojrzenie zielonych oczu zmatowiało i stało się mniej ostre (kolejny zły znak). Ba, zdarzało mu się rzucić nawet mało subtelną czy wyszukaną uwagę (bardzo zły znak).
Nie wątpliwie był już upity.

9Téléphone rose Empty Re: Téléphone rose Sob Maj 03, 2014 9:12 pm

IV Republika Francuska

IV Republika Francuska

Po jakimś czasie sam również był lekko wstawiony. Gibał się na taborecie w tą i z powrotem nie mogąc usiedzieć. Nagle rozchodzący się dym papierosów po pomieszczeniu zaczął mu dziwnie przeszkadzać. W pewnym momencie wstał, co jednak nie było mądrym posunięciem gdyż nieco się zachwiał i gdyby nie stolik, którego desperacko się złapał, pewnie leżałby już na ziemi. Przymknął na chwilę oczy, szumiało mu w głowie i humor był jakiś lepszy. Mimo wszystko jednak poczuł się trochę znużony. Za długo siedzieli w jednym miejscu w dodatku poczuł się trochę zmęczony. Już miał ruszyć do wyjścia kiedy nagle słysząc kolejną z „celnych” uwag Arthura przypomniał sobie o jego istnieniu. Spojrzał na niego nieco nie rozumiejąc, przez muzykę i gwar w klubie teraz już naprawdę mało co słyszał. Słowa Arthura zlały się z tłem w jeden wielki bełkot. I możliwe, że właśnie owym bełkotem były, gdyż Brytyjczyk wyglądał na pijanego. Mimo tego iż Francuz sam do końca nie był trzeźwy, dość łatwo ocenił jego stan. Za często ze sobą pili, by mógł tak łatwo to przeoczyć. Jak mógł wychodzić z nim na miasto i sączyć jakieś lżejsze trunki tak jego stanu poalkoholowego nie lubił. No chyba, że później kończyli razem w łóżku i bynajmniej nie była to inicjatywa Francuza. To było denerwujące, prawie za każdym razem musiał go wlec do domu. Stąd też była jego doskonała znajomość angielskiego domostwa. Jednakże tym razem był gospodarzem, a rzecz działa się na jego terenie, więc dobrze byłoby zareagować nim zdenerwowany ochroniarz wyrzuci ich z jego ulubionego klubu.
- Wraaacajmy – wrzasnął głośno nad uchem Anglikowi i zaczął go lekko ciągnąć za koszulę. Będzie jakoś musiał przełknąć samotną noc.

Sponsored content



Powrót do góry  Wiadomość [Strona 1 z 1]

Similar topics

-

» Téléphone rose

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach